czwartek, 30 grudnia 2010

Pakistan w pigułce



Odgłos zwierzęcia, który trudno nawet nazwać, mieszał się z wrzawą ludzi podrzynających mu gardło. Tak zwyczajnie, przed przeszklonym, nowoczesnym budynkiem przemysłowym w godzinach pracy, paru Pakistańczyków podrzyna gardło kozie. Całości dopełnił obraz ludzi skąpanych we krwi, obdzierających ze skóry a potem porcjujących nieszczęsne zwierzę. Po chwili jak gdyby nigdy nic rozdzielili ciepłe jeszcze mięso i rozdali je biednym, aby wzmocnić ofiarę. Potem zwyczajnie spłukali z chodnika krew. Dla nich to był normalny obrzęd w podziękowaniu za dobre działanie nowo nabytego urządzenia, mający zapewnić jego bezawaryjność. Dla europejczyka było to tak szokujące, że szczerze życzyłem im, żeby urządzenie właśnie się zepsuło.
To jedno z wielu wspomnień osób, które odwiedziły Pakistan. Kraj kontrastów. Biedy i analfabetyzmu sięgającego 54%, ale również kraj
o krajobrazach zapierających dech w piersiach, życzliwości ludzi, którzy pomimo biedy, kupują prezenty dla "zagranicznego inżyniera", często za ostatnie pieniądze z sięgającej 50 $ pensji.
o Pakistanie słyszał zaledwie niewielki odsetek naszego społeczeństwa. Część osób kojarzyła go, jako kraj na granicy którego leży „Król gór” w języku tybetańskim zwany Czogori, czyli drugi co do wysokości szczyt ziemi, znany bardziej jako K2. Uważany za jeden z najtrudniejszych do zdobycia ośmiotysięczników, budzi respekt wśród alpinistów i wywołuje konflikty po między Pakistanem, Chinami i Indiami. Znajduje się na terenie administracyjnym Pakistanu w regionie Baltoro, jednak graniczy z Chinami. Dlatego ciągle dochodzi do sporów po między tymi krajami. Jeszcze ostrzejszy konflikt trwa z Indiami które roszczą sobie prawa do całego Kaszmiru i tej części gór Karakorum, w których leży K2.
Po morderstwie polskiego geologa, do którego doszło w lutym 2009, o Pakistanie słyszał chyba każdy Polak. Jest postrzegany jako kolebka terroryzmu, w której za każdym rogiem bojownik Al-Kaidy czeka, aby zabić lub porwać paru cudzoziemców. Jak jest naprawdę?
Największą bolączką tego kraju jest bieda i Pusztowie (koczownicze plemiona pochodzące głównie z Afganistanu) zasilający szeregi Al.-Kaidy. To nie jest tak, że oni wszyscy kochają broń i w imię świętej wojny zabijają cudzoziemców. Wystarczy poczytać gazety, w licznych zamachach ginie więcej Pakistańczyków.
W ciągu ostatnich trzech lat w ponad 400 zamachach, w większości samobójczych, zorganizowanych przez powiązanych z Al-Kaidą talibów lub ich sprzymierzeńców, zginęło w Pakistanie ponad 3800 ludzi.(PAP)  
Należy dodać, że odsetek cudzoziemców był naprawdę niewielki.
Pusztowie, którzy stanowią tylko 13% całej populacji, niewykształceni, świetnie potrafią posługiwać się telefonem komórkowym i bronią. Nie potrafią natomiast realnie ocenić celów, które uznają jako własne. Manipulowani przez przywódców karteli narkotykowych pod przykrywką "świętej wojny" zajmują się min. zwykłym przemytem.
Są bolączką nie tylko cudzoziemców. Część narodu szczerze ich nienawidzi za wprowadzanie chaosu, który przyczynia się do jeszcze większej destabilizacji politycznej i tak już niestabilnego kraju.
Pięć żon odzianych od góry do dołu, tak, że widać tylko oczy i po miedzy nimi przeciętny Pakistańczyk zakazujący im zdobycia wiedzy, to obraz przez którego pryzmat identyfikujemy ich religię i kulturę.
To jednak nie jest zgodne z prawdą. Owszem ich religia pozwala na wielożeństwo, jednak ze względów finansowych, nie praktykują tego, bo ich po prostu na to nie stać. To schemat obowiązujący raczej w bogatych krajach arabskich. Pakistańczycy zazwyczaj mają jedna żonę, na dodatek wbrew obiegowej opinii, czym jest mądrzejsza tym, lepiej, gdyż to właśnie matka zajmuje się podstawowym wykształceniem dzieci. W tym kraju coś takiego jak oświata zwyczajnie nie funkcjonuje. Nie wszystkie kobiety chodzą odziane od stóp do głów, tak, że widać tylko oczy. Kultura Pakistanu jest mocno zmieszana z kulturą Indii, dlatego część z nich chodzi ubrana tak jak hinduski, niesamowicie kolorowo i ładnie.
Jak zatem wybrać żonę, jeśli jedynym co można ocenić to jej oczy?
Noshervan, sprzedawca z Karaczi tak wspomina zaaranżowanie swojego małżeństwa. Kiedy już zdecydował się na żonę, powiedział o tym swojej rodzinie. Oni w przeciwieństwie do nas mają mocno zacieśnione więzi rodzinne, mieszkają razem, wielopokoleniowo. Jeśli chodzi o małżeństwo, decyzja jest podejmowana na forum rodziny. Dlatego wszyscy wybrali się w odwiedziny do rodzin znajomych, aby znaleźć tą jedyną. Za każdym razem wyglądało to mniej więcej tak samo. W domu przyszłej wybranki, ona podawała im herbatę
i wychodziła, zaś rodziny wzajemnie wypytywały o młodych i oceniały przydatność ewentualnych narzeczonych. Jeśli familia wyraziła aprobatę dla związku, młodzi mogli zadecydować czy się pobiorą.
Byłem już zmęczony tymi wszystkimi wizytami, więc kiedy jedna z kobiet wydała mi się bardziej puszysta niż inne, stwierdziłem, że takie lubię i się zdecydowałem - Podsumował Noshervan.
Teraz ten zwyczaj jest bardziej liberalny - broni się Saddik, jeden
z Pakistańczyków, kiedy o tym rozmawiamy. - Teraz, narzeczony przed ślubem, może zobaczyć zdjęcie panny młodej.
Byłem w Indiach, widziałem ludzi umierających na ulicy, ale mimo to, kontrast jest ogromny. Indie po mimo skrajnej biedy są kolorowe, tętniące życiem. Pakistan jest szary. W oczach ludzi widać smutek i rezygnację, brak chęci do życia. Przez miesiąc pobytu tam widziałem niewiele. Mieszkaliśmy na terenie ogrodzonym drutem kolczastym, pilnowanym przez wojsko. Procedura przejazdu do zakładu wyglądała tak: Rano wsiadaliśmy do autobusu. Z tyłu i z przodu jechała eskorta z ogromnym karabinem maszynowym. Po wyjeździe za bramę, musieliśmy przeciąć drogę publiczną, która na ten czas była zamykana i strzeżona przez kordon wojska. Dopiero kiedy wracałem do domu, udało mi się spojrzeć na życie codzienne w Pakistanie. Zszokował mnie obraz małych dzieci ubijających glinę w formy do cegieł, które ich matki wkładały do wypalania.

Ciężka fizyczna praca dzieci i kobiet w krajach trzeciego świata to niestety norma. Ludzie ginący w zamachach, których nie akceptują, za idee których nie rozumieją. Religia, która zamiast dawać za sprawą ekstremistycznych fanatyków odbiera wiarę, nadzieję i bliskich.
Czasami po powrocie do domu, przychodzi refleksja. Czego ja jeszcze chcę od życia?